Czyli swego rodzaju podsumowanie moich długich wakacji :)
Jak pewnie część z Was wie - zostałam po raz pierwszy matką chrzestną :)
To było dla mnie niesamowicie ważne wydarzenie. Ależ ten czas leci... jeszcze 4 miesiące i mój chrześniak będzie miał roczek!
Oprócz tego...
byliśmy na Openerze - ja w tym roku byłam 2 dni :)
odbywa się w parku, w otoczeniu natury... jest jakiś taki luźny klimat - totalny chill :) poznawanie muzyki z najodleglejszych zakątków świata - to jest to!
Podczas Globaltiki złapało nas paru paparazzich... ;)
Uwielbiam te zdjęcia - są klimatyczne :)
Co więcej?
Udało mi się wreszcie przekonać Lubego, aby został honorowym dawcą krwi...
nawet nie wiecie, jak mi serducho urosło, jak się zgodził i oddał krew! Myślałam, że będę fruwać ze szczęścia!
Bałam się chyba bardziej niż on (że mi np. zemdleje :P)
Ja sama niestety nie mogę krwi oddawać...
Byłam też ze znajomą na festiwalu kolorów - nie mogłam sobie odpuścić, w końcu uwielbiam, jak jest kolorowo i pozytywnie ;)
I na koniec - byliśmy w Tatrach przez prawie 2 tygodnie... było to dla mnie bardzo męczące (fizycznie), ale jakoś dałam radę. Po tak wysokich górach chodziłam pierwszy raz.
Już pierwszego dnia mieliśmy styczność ze śniegiem na szczytach (który mnie nieźle wystraszył...)
Tu na Rakoniu, przed wejściem na następny szczyt (Wołowiec) na którym złapał mnie kryzys
tu schodzimy z Wołowca, już krzywa mina :P
Ale uśmiech wywołał wtedy u mnie taki mały bałwanek :)
Nasza najbardziej hardkorowa wyprawa prowadziła na Krzyżne. Była strasznie długa, skręciłam kostkę podczas powrotu no i goniły nas ciemne chmury... Myślałam, że kolana mi wysiądą (nigdy nie miałam z nimi problemu)
tutaj widok z Krzyżnego na Dolinę Pięciu Stawów
Podczas ostatnich dni robiliśmy lajtowe trasy - tutaj Polana Rusinowa... totalnie mnie zauroczyła! Mogłabym tam siedzieć i siedzieć...
Ale żeby nie było... oczywiście nie mogłam sobie odpuścić pięknych deserów ;)
mój to ten po lewej - Snickers, czyli masa orzeszków, kajmak i śmietana z czekoladą... nie podołałam.
WSTYD. ja nie podołałam!... :P
Tutaj nasze genialne desery-lody w Tygodniku Podhalańskim - swoją drogą bardzo polecam tą kawiarnię! Piękny widok z góry, no i bardzo smacznie ;)
po lewej to mój deser - lody cynamonowe (?) przykryte sosem pomarańczowym. Patryk miał lody z owocami leśnymi i bitą śmietaną.
Skusiliśmy się też na drinki - w życiu nie piłam takich dobrych!
Mój to ten po lewej (znowu ;))
truskawka - limonka, po prawej Polish Mojito z syropem piernikowym i wódką gruszkową.
Było ciężko, ale było też smacznie ;)
Ogólnie podczas moich wakacji działo się dosyć sporo... no i cały sierpień miałam praktyki.
Czas wrócić do rzeczywistości...
Ależ fantastyczne, intensywne wakacje. Pozostaje tylko pozazdrościć i życzyć kolejnych takich.
OdpowiedzUsuńA za wyprawę w góry to podziwiam, ja wysiadam nawet w Bieszczadach. A Mojito, mniam , mniam......lubie ;-)
Pozdrawiam ciepło
Edyta
Alee slodziak malutki z tego Twojego chrzesniaka :)) Cuudnie spedzilas swoje wakacje :))) No i musze to powiedziec : Sliczna z Was Para :))))) Pozdrawiam Cie Serdecznie :) Buziaki :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia :) Ciekawe wypady
OdpowiedzUsuńRewelacja- chyba było bombowo, co?:-) Buziaki!
OdpowiedzUsuńMiałaś bardzo intensywny okres :) świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńNo normalnie zazdroszczę. Chrześniaka, całej wyprawy i deserów również. Idę zjeść coś słodkiego ...
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! Zachwyciły mnie te górskie widoki, na których widoczne są promienie słońca. :)
OdpowiedzUsuńI o to chodzi w życiu, aby wszystko tak intensywnie przeżywać. Oprócz spacerów po górach, zazzzzdroszczę.... deserków :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAch,miałaś wspaniałe wakacje. Dzięki, że o nich nam opowiedziałaś.
OdpowiedzUsuńWidzę, że wakacje miałaś udane :)
OdpowiedzUsuńWakacje udane :) Czas leci jak szalony, moja Ninka we wtorek skończy roczek, a pamiętam jak byłam w ciąży, jak się modliłam by jak najszybciej urodzić, a ciąża ciągła się niemiłosiernie... A tu roczek pyknął raz dwa :) Ja też kocham góry, ale niższe, szczególnie takie miasteczka gdzie można sobie pospacerować z wózkiem i z dziećmi przy okazji podziwiając widoki, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj działo się u Ciebie :))) Super wakacje!!!
OdpowiedzUsuńCudne wakacje miałaś :)))
OdpowiedzUsuńnooo to tak :D uroczy chrześniak :) fajne pełne przygód wakacje :) jabym tym pysznościom podołała jedynie patrzac na nie - to by wystarczyło żebym sie przesłodziła i najadła ;p ; ja niesttey tez nie moge krwii oddawac :( raz mi sie udało bo byłam daaawno temu zaraz po 18stce z tata ;) i jakos sie prześlizgnęłam obok wagi :P gór zazdroszcze!
OdpowiedzUsuńintensywnie...
OdpowiedzUsuńTatry... ale ci zazdraszczam :-)
Chociaz ten śnieg pewnie i mnie by wystraszył :-)
moja córa tez właśnie "podawała" jak to się u nas nazywa do chrztu :-)
Miałaś wakacje pełne fajnych przeżyć, super :)
OdpowiedzUsuńpasuje wam taki bobasek ;P
OdpowiedzUsuńPiękne migawki :-) Widać, że wiele się wydarzyło! :-) Oby i jesień była tak obfita w miłe zdarzenia :-) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńOj, działo się u Ciebie tego lata, działo! :-) A ten Twój Chrześniak jaki słodki !!!
OdpowiedzUsuńWidzę, że wakacje miałaś niezwykle udane! Zazdroszczę. Pięknego masz chrześniaka. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń