Do tego posta polecam zrobić sobie kawę i najlepiej jeszcze pokusić się o coś słodkiego ;)
Pokażę Wam moje najnowsze słodkie "wyczyny", chociaż... może nie takie najnowsze, bo ostatni słodki post był daaawno temu!
Na pierwszy ogień tort, który zrobiłam na 50tkę mojego taty - na imprezę rodzinną.
Już od dawna chodziły za mną te kremowe róże, ale nie miałam odpowiedniej tylki. Urodziny taty zmobilizowały mnie do zaopatrzenia się w nią :) (i przy okazji kilka innych, których jeszcze nie miałam w swoich zbiorach :D). Róże zrobiłam z pomocą tylki Wilton 1M (chyba najbardziej popularna).
Przepis -
klik. Krem jest na bazie bezy szwajcarskiej, trochę z nią roboty, ale warto :) na pewno jeszcze nie raz go wykorzystam.
Do wersji brązowej dodałam nutellę.
Kremu zostało mi bardzo dużo, więc wykorzystałam go do kruchych, babeczkowych spodów, które zrobiła moja mama :)
Drugi tort również zrobiłam na 50tkę taty, ale dokładnie w dzień jego urodzin - na świętowanie w kameralnym gronie :)
Wzór koszyczka chciałam wypróbować już dawno, więc jak nadarzyła się okazja - zrobiłam :)
Biszkopt -
niezawodny z MW, krem na bazie śmietany, na zewnątrz - krem na bazie czekoladowej kremówki i mascarpone.
I przekrój - zdjęcie fatalne (robione wieczorem telefonem), ale widać piękny kontrast między kremem śmietankowym i czekoladowym ;)
Jako trzecia - włoska tarta z ricottą -
klik. Na zewnątrz wyglądała całkiem ładnie...
Natomiast w środku - jak to określił mój tata - jak pasztet ;D
no i miał rację. Myślę, że to wina zbyt mocno rozdrobnionej czekolady - masa zlała się w całość i zabarwiła ricottę, a skórka mandarynki wygląda tutaj jak starta marchewka :D
Ale zapewniam, w smaku była ok, chociaż mnie osobiście ricotta raczej nie ujęła (używałam jej pierwszy raz)
Następnie - jedno z moich ulubionych ciast -
Devil's Food Cheesecake. Mocno czekoladowe, mokre ciasto przełożone warstwą sernika... jest ciężkie, ale takie lubię najbardziej :)
niebo w gębie!
No i przechodzimy do mniej urodziwych zdjęć, bo - nie zawsze mam przy sobie lustrzankę, czasem mam pod ręką tylko telefon... a pogoda słaba, światło też... no ale coś tam widać :)
Tutaj ciasto "resztkowe" - zostało mi trochę ciasteczkowego piasku z innego ciasta, więc miałam spód. Na to dałam krem z masła orzechowego i mascarpone, na to banany i śmietana i...
świeżo starte, prawdziwe kakao przywiezione z Dominikany przez moją ciocię :) wiedziała, co mi kupić! <3
A teraz... przed Wami... piernik staropolski :D skusiłam się na niego pierwszy raz w życiu, i to była bardzo dobra decyzja! Dojrzewał ponad 3 tygodnie... i w życiu nie jadłam lepszego! Teraz co roku będę robiła taki piernik, polecam baaaardzo ;) przepis -
klik
No, ale żeby nie było, że zawsze mi wszystko wychodzi... :P
ciasto drożdżowe mnie nie lubi, co próbuję je okiełznać, to zawsze kończy się to fiaskiem. Dlatego nie lubię ciasta drożdżowego, chyba jakieś fatum nade mną ciąży :)
Ale... na zajęciach piekliśmy różne pyszności, i koleżanki zrobiły rewelacyjne, pół-drożdżowe rogaliki z marmoladą. Postanowiłam spróbować, dać sobie jeszcze szansę...
No i zobaczcie jak wyszły - niektóre wyglądają, jakby wytykały mi język!
Haha, nie wiem, co robię nie tak :P pocieszał mnie tylko fakt, że w smaku były bardzo dobre.
I jeszcze jedna wtopa - miała być tarta z budyniem kawowym, budyń wyszedł bardzo rzadki... mimo to jakoś nie ogarnęłam faktu, że mam ciasteczkowy spód i wyjmowane dno, więc podczas pieczenia zostało to bardzo szybko zwerfikowane :P
Ja chciałam tartę wyrzucić, ale mama mnie powstrzymała. I w sumie słusznie. Doszłam do wniosku, że nie powinna stracić na smaku, bo kawowy budyń częściowo wsiąkł w ciasteczka. Zresztą na górę jeszcze przyszło masło orzechowe i śmietana, więc wyglądała ok ;) a w smaku - była pyszna, byłam bardzo pozytywnie zaskoczona (i szczęśliwa, że posłuchałam się mamy)
Więc gdyby któraś z Was chciała taką tartę zrobić - forma nie może mieć wyjmowanego dna :P
I na koniec klasyk - Pavlova z owocami, ale bardziej chciałam pokazać moją nową szpatułkę... ;)
Życzę wszystkim słodkiego weekendu! ;)